[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– To jest tak zwykle – włączyłem się w ich wymianę zdań –przecież nawet Bob Marley śpiewa, cytuję:„Good friends we haveGood friends we've lostAlong the wayIn this great futureYou can't forget your past.Czyli:Mamy dobrych przyjaciółTracimy dobrych przyjaciółPo drodzeWięc w tej wspaniałej przyszłościNie możesz zapominać o swojej przeszłości.”To z jednej z jego pieśni: „No woman no cry”.– Święte słowa – przytaknął Victoria.– A jednak to boli, żenic nie trwa wiecznie i że wszystko przemija.– Tak, to smutne – dopowiedział Jacek – więc póty, póki je-steśmy razem, wysączmy tę chwilę do dna i radujmy się tym na-szym spotkaniem, bo nie wiadomo, czy jeszcze kiedyś się spo-tkamy w takim gronie.– Na pewno nie – skwitowała nasze położenie smutną kon-statacją Gosia.Wszyscy zamilkli na pewien czas, zamyśleni nad ulotnościątego świata.Z zadumy wyrwały nas dopiero słowa Victorii:– Czas na nas.– No pora się zbierać – potwierdził Jarecki – już pół dopierwszej.~ 162 ~Rozdział szósty, czyli El DoradoWysiorbaliśmy więc do końca wystygłą herbatkę i wstali-śmy z miejsc.Ze zdziwieniem skonstatowałem, że Victoriaz Jareckim rozburzyli całą pościel i zaczęli zwijać dwa prze-ścieradła, dwie kapy na łóżko i poszwę z kołdry.– Co to, przygotowujecie się do snu? – zapytałem zbityz tropu ich przygotowaniami.– Dawaj swój worek od śpiwora – polecił mi w odpowiedziJarecki i gdy podałem mu rzeczony, upchnął w nim zabranąz łóżka pościel.– To co, gotowi do drogi? – zapytał retorycznie Victoria,biorąc się pod boki.– Wszyscy mają naostrzone noże?– Oczywiście, królu złoty! – odpowiedzieliśmy chóremi wyciągnęliśmy nasze kosy, od których odbijały się refleksyświatła, rzucanego przez świeczkę.– No to prezentuj broń, za pazuchę broń – zakomendero-wał, następnie zdmuchnął pełgający ogarek, otworzył drzwi,przez które wyszliśmy na korytarz i zaryglował je na dwa spu-sty.– Strzeżonego przewodniczący komitetu strzeże – stwier-dził, gdy ze zdziwieniem obserwowaliśmy jak staranie zaklu-cza wejście do mieszkania.– Przecież nic ci nie ukradną – nie powstrzymała swojejuwagi Grzywka.– Jak to nic? A choćby łóżka, albo czajnik, że nie wspomnęo tak łakomym kąsku, jakim jest maszynka do gotowania –wyjaśniał nam właściciel lokum.– Tutaj mieszkają sami bied-~ 163 ~ni ludzie i nawet coś tak bezwartościowego jak fajerki z pieca są dla nich nie do pogardzenia, oczywiście gdyby drzwi pozostały otwarte.Bo gdy są zamknięte to żaden sąsiad cię nieokradnie.Ale jeślibyś tylko ich nie domknął, to tak, jakbyśsam zapraszał do kradzieży, nie możesz mieć do nikogo pre-tensji, do nikogo – tłumaczył nam zasady funkcjonowania te-go dziwnego, przeogromnego, wielorodzinnego baraku,w trakcie gdy dochodziliśmy do jego węgła.Gdy pozostawiliśmy budynek za sobą, zagłębiliśmy sięw jakieś chaszcze i podążaliśmy ukrytą ścieżką, coraz to dalej i dalej od drogi i od wiejskich zabudowań Groszowic.W koń-cu zanurzyliśmy się w jakiś zdziczały park, obsadzony potęż-nymi topolami, za którymi przestrzeń nieba rozświetlona byłapotężną łuną.O dziwo, Victoria prowadził nas w jej kierunku.– Co to takiego? – zdziwiła się Grzywka– Jakieś lotnisko, czy stadion – powiedział do niej Jacek,gdy zaczęliśmy rozróżniać szczegóły infrastruktury.Na polu,a raczej wokół stumetrowego, jak dało się oszacować, polastały słupy, zbudowane z kratownic, na których rozpościerałysię panele oświetleniowe, w dwu rzędach po cztery reflektoryskierowane pod różnymi kątami w dół.Gdy dobrnęliśmy dobrzegu, naszym zdziwionym oczom ukazał się urzekający wi-dok.Pole maku ciągnęło się po horyzont, tworząc prostokątstu metrów na.ile? Tego nie dawało się powiedzieć, ale słupy oświetleniowe ciągnące się, co jakieś sto metrów zdały się gi-nąć na horyzoncie.– No nie! – wykrzyknął Jacek, gdy stanęliśmy na obrze-żach megapola.– Robi wrażenie? Co nie? – spytał retorycznie Jarecki.– Doprawdy jebitne pole – wypowiedziałem wrażenie, ja-kie nasuwało się samo i patrzyłem zafascynowany i zdziwiony,jakby mi ktoś dał w pysk bez dania racji.~ 164 ~– Ot, jak co roku – powiedział skromnie Victoria.– WielkiZagon powala i kontratakuje.– Wielki!!! – stwierdził z zadumą w głosie Jarecki – tomało powiedziane [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • odbijak.htw.pl