[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ruszyła w końcu drogą do Re Albi, wstrząśnięta bezlitosną nienawiścią czarodzieja, swoją własną gniewną pogardą, swoim przerażeniem, kiedy nagle dowiedziała się o jego woli i mocy uczynienia jej krzywdy, nagłym kresem tego przerażenia w schronieniu zaofiarowanym przez wysłanników króla - ludzi, którzy przybyli statkiem o białych żaglach z samego portu, Wieży Miecza i Tronu, centrum prawa i porządku.Jej serce uniosło się z wdzięcznością.Rzeczywiście był król na tym tronie, a w jego koronie najważniejszym klejnotem będzie Run Pokoju.Podobała jej się twarz młodszego mężczyzny - mądra i dobrotliwa - i sposób, w jaki ukląkł przed nią niczym przed królową.I jego uśmiech, w którym ukryty był żart.Odwróciła się, by spojrzeć za siebie.Dwaj wysłannicy kroczyli drogą do dworu z czarodziejem Aspenem.Zdawali się konwersować z nim po przyjacielsku, jak gdyby nic się nie stało.Stłumiło to falę jej pełnego nadziei zaufania.Co prawda byli dworzanami.Nie ich sprawą było spierać się, osądzać i potępiać.A on był czarodziejem i to czarodziejem ich gospodarza."Mimo to - pomyślała - nie musieli spacerować i rozmawiać z nim tak swobodnie."Ludzie z Havnoru pozostali jeszcze kilka dni w gościnie u Władcy Re Albi, mając być może nadzieję, że arcymag zmieni zdanie i przybędzie do nich, lecz nie szukali go ani też nie nagabywali Tenar o miejsce jego pobytu.Kiedy wreszcie odpłynęli, Tenar powiedziała sobie, że musi zdecydować się, co robić.Nie było żadnego istotnego powodu, żeby tu została i dwa przekonywające powody do odejścia: Aspen i Handy.Żadnemu nie mogła ufać, że zostawiają i Themi w spokoju.A jednak trudno jej było się zdecydować, ponieważ trudno było nawet myśleć o odejściu.Opuszczając teraz Re Albi porzucała Ogiona, traciła go tak, jak nie traciła go, kiedy prowadziła jego gospodarstwo i pełła jego cebulę.I myślała: 'Tam w dole, nigdy nie będę marzyła o niebie.Tu, gdzie przyleciał Kalessin, byłam Tenar" Na dole, w Dolinie Środkowej, znowu będzie tylko Gohą.Zwlekała.Powiedziała do siebie: "Czy mam się bać tych łajdaków, uciec przed nimi? Właśnie tego ode mnie chcą.Czy mają mnie zmusić, żebym przychodziła i odchodziła zależnie od ich woli?" I dodawała: "Tylko skończę robić ser".Trzymała Themi zawsze przy sobie.A dni mijały.Moss przyszła z plotką do opowiedzenia.Tenar pytała ją o czarodzieja Aspena, nie opowiadając jej całej historii, lecz mówiąc, że jej groził - i rzeczywiście mogło to być wszystkim, co zamierzał zrobić.Moss na ogól nie zbliżała się do posiadłości starego władcy, była jednak ciekawa, co się tam działo i skłonna znaleźć okazję, by pogawędzić z kilkoma tamtejszymi znajomymi, z kobietą, od której nauczyła się położnictwa i z innymi, którym służyła jako znachorka i poszukiwaczka.Nakłoniła je do rozmowy o wypadkach we dworze.Wszystkie one nienawidziły Aspena, a więc gotowe były o nim mówić, lecz trzeba było odbierać ich opowieści jako efekt złośliwości i strachu.Mimo to pomiędzy fantazjami były fakty.Sama Moss poświadczała, że dopóki trzy lata temu nie przybył Aspen, młodszy władca, wnuk, był zdrowym, choć nieśmiałym, ponurym mężczyzną."Jakby przestraszonym" - powiedziała.Później, mniej więcej wtedy, kiedy zmarła matka młodego władcy, stary władca posłał na Roke po czarodzieja.- "Po co? Mimo, że pan Ogion był w odległości niespełna mili? A oni wszyscy we dworze sami są czarownikami".Ale Aspen przybył.Złożył Ogionowi swoje uszanowanie i nic więcej i zawsze - mówiła Moss - pozostawał na górze, w rezydencji.Odtąd coraz mniej widywano wnuka i mówiono, że dniem i nocą leży w łóżku."Jak chore dziecko, zupełnie uschnięty" - powiedziała jedna z kobiet, które były we dworze w jakiejś sprawie.Lecz stary władca - mający sto lat albo więcej, twierdziła Moss, która nie lękała się liczb i nie miała dla nich szacunku - stary władca kwitł."Pełen soku" - mówili [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl odbijak.htw.pl
.Ruszyła w końcu drogą do Re Albi, wstrząśnięta bezlitosną nienawiścią czarodzieja, swoją własną gniewną pogardą, swoim przerażeniem, kiedy nagle dowiedziała się o jego woli i mocy uczynienia jej krzywdy, nagłym kresem tego przerażenia w schronieniu zaofiarowanym przez wysłanników króla - ludzi, którzy przybyli statkiem o białych żaglach z samego portu, Wieży Miecza i Tronu, centrum prawa i porządku.Jej serce uniosło się z wdzięcznością.Rzeczywiście był król na tym tronie, a w jego koronie najważniejszym klejnotem będzie Run Pokoju.Podobała jej się twarz młodszego mężczyzny - mądra i dobrotliwa - i sposób, w jaki ukląkł przed nią niczym przed królową.I jego uśmiech, w którym ukryty był żart.Odwróciła się, by spojrzeć za siebie.Dwaj wysłannicy kroczyli drogą do dworu z czarodziejem Aspenem.Zdawali się konwersować z nim po przyjacielsku, jak gdyby nic się nie stało.Stłumiło to falę jej pełnego nadziei zaufania.Co prawda byli dworzanami.Nie ich sprawą było spierać się, osądzać i potępiać.A on był czarodziejem i to czarodziejem ich gospodarza."Mimo to - pomyślała - nie musieli spacerować i rozmawiać z nim tak swobodnie."Ludzie z Havnoru pozostali jeszcze kilka dni w gościnie u Władcy Re Albi, mając być może nadzieję, że arcymag zmieni zdanie i przybędzie do nich, lecz nie szukali go ani też nie nagabywali Tenar o miejsce jego pobytu.Kiedy wreszcie odpłynęli, Tenar powiedziała sobie, że musi zdecydować się, co robić.Nie było żadnego istotnego powodu, żeby tu została i dwa przekonywające powody do odejścia: Aspen i Handy.Żadnemu nie mogła ufać, że zostawiają i Themi w spokoju.A jednak trudno jej było się zdecydować, ponieważ trudno było nawet myśleć o odejściu.Opuszczając teraz Re Albi porzucała Ogiona, traciła go tak, jak nie traciła go, kiedy prowadziła jego gospodarstwo i pełła jego cebulę.I myślała: 'Tam w dole, nigdy nie będę marzyła o niebie.Tu, gdzie przyleciał Kalessin, byłam Tenar" Na dole, w Dolinie Środkowej, znowu będzie tylko Gohą.Zwlekała.Powiedziała do siebie: "Czy mam się bać tych łajdaków, uciec przed nimi? Właśnie tego ode mnie chcą.Czy mają mnie zmusić, żebym przychodziła i odchodziła zależnie od ich woli?" I dodawała: "Tylko skończę robić ser".Trzymała Themi zawsze przy sobie.A dni mijały.Moss przyszła z plotką do opowiedzenia.Tenar pytała ją o czarodzieja Aspena, nie opowiadając jej całej historii, lecz mówiąc, że jej groził - i rzeczywiście mogło to być wszystkim, co zamierzał zrobić.Moss na ogól nie zbliżała się do posiadłości starego władcy, była jednak ciekawa, co się tam działo i skłonna znaleźć okazję, by pogawędzić z kilkoma tamtejszymi znajomymi, z kobietą, od której nauczyła się położnictwa i z innymi, którym służyła jako znachorka i poszukiwaczka.Nakłoniła je do rozmowy o wypadkach we dworze.Wszystkie one nienawidziły Aspena, a więc gotowe były o nim mówić, lecz trzeba było odbierać ich opowieści jako efekt złośliwości i strachu.Mimo to pomiędzy fantazjami były fakty.Sama Moss poświadczała, że dopóki trzy lata temu nie przybył Aspen, młodszy władca, wnuk, był zdrowym, choć nieśmiałym, ponurym mężczyzną."Jakby przestraszonym" - powiedziała.Później, mniej więcej wtedy, kiedy zmarła matka młodego władcy, stary władca posłał na Roke po czarodzieja.- "Po co? Mimo, że pan Ogion był w odległości niespełna mili? A oni wszyscy we dworze sami są czarownikami".Ale Aspen przybył.Złożył Ogionowi swoje uszanowanie i nic więcej i zawsze - mówiła Moss - pozostawał na górze, w rezydencji.Odtąd coraz mniej widywano wnuka i mówiono, że dniem i nocą leży w łóżku."Jak chore dziecko, zupełnie uschnięty" - powiedziała jedna z kobiet, które były we dworze w jakiejś sprawie.Lecz stary władca - mający sto lat albo więcej, twierdziła Moss, która nie lękała się liczb i nie miała dla nich szacunku - stary władca kwitł."Pełen soku" - mówili [ Pobierz całość w formacie PDF ]